Sesje plenerowe
Madzia i Grzegorz
Ta sesja jest inna pod każdym względem. Została zaplanowana praktycznie w 24 godziny. Pora roku wskazywała na to, że nie będzie łatwo trafić na słoneczny dzień. Ale udało się. I było bosko.
Tym razem to ja zabrałam Madzię i Grzesia w moje magiczne miejsce, pokazałam im mój prywatny koniec świata, a mama poczęstowała nas gorącym rosołem. Tak to już jest jak poznaje się ‘wariatów’. Jak Para Młoda przyjeżdża ze starym krzesłem po dziadku, kocem od cioci, ulubioną koszulą flanelową, skórzaną ramoneską, trampkami, kwiatami to wiem, że braknie nam dnia. I się nie myliłam.
Oj jak ja kocham wieś…. i takie sesje.
I powrót do maski…. oraz drugie oblicze pani M.
Uwielbiam takie klimaty!
Przerwa na rosołek i zmiana ‘detali’. Love it!
Jedyne ograniczenie to to, że zrobiło się ciemno i niestety musieliśmy kończyć.
PS. I tu jeszcze trochę prywaty – oraz podziękowania dla moich rodziców za nieocenioną pomoc. Mam najcudowniejszych rodziców na świecie!